Osoby chore na depresję mogą pozornie normalnie funkcjonować. Ale jeśli człowiek mobilizuje się, będąc na skraju wytrzymałości, by przetrwać objawy i dewastację, która wynika z zaburzenia równowagi funkcjonowania, jeśli wciąż bierze z siebie z naruszeniem zasobów i nie zaopatruje obszarów, które wymagają leczenia, siły i zasoby życiowe zaczną się wyczerpywać i może mieć to tragiczne skutki. Rozmowa z psycholożką kliniczną, dr n.med. Katarzyną Rojewską*

Jak czują się osoby, które mają depresję?

– Depresja jest chorobą, która obejmuje całego człowieka. Jest mocno związana z biologią, ponieważ zmienia biochemię mózgu, z psychiką, bo wpływa na ogląd siebie i ogląd świata, i z duchowością człowieka.

Osoba chora na depresję rano może nawet nie mieć siły otworzyć oczu. Ma obniżony nastrój, obniżony napęd, energię życiową. Te rzeczy mogą potem w ciągu dnia wzrastać, gdy człowiek się aktywizuje i czymś zajmie, ale rano jest zdecydowanie najgorzej. Ma także problemy ze snem, cierpi na bezsenność lub nadmiarową senność. Nadmiarowa senność to częsty objaw u dzieci i młodzieży. Może przesypiać całe dnie i wciąż czuć się zmęczona.

Depresja to też: zaburzenia jedzenia (utrata apetytu lub nadmiarowe jedzenie), problemy w relacjach (zaczyna się unikać ludzi, bo relacje są przeciążające), zaburzenia nastroju (nastrój obniża się lub jest zmienny, pojawia się  drażliwość), zmiany w napędzie i aktywności życiowej (dominuje apatia, spowolnienie, brak motywacji i siły do działania).

Pojawia się też uczucie zagubienia, bo gorzej funkcjonują procesy poznawcze, kłopoty z czytaniem książek, oglądaniem telewizji. Zmienia się dotychczasowa struktura dnia, bo wszystko wydaje się nadmiarowe, chory przesypia większą część czasu, trudno mu zabrać się za dotychczasowe aktywności, czas wykonywania różnych zadań i czynności wydłuża się. W głowie pojawia się wiele negatywnych treści, przekonań, narracji.

Narracji z czym związanych?

– Z nami samymi i ze światem. Pojawia się dużo poczucia winy, przekonania, że nic się nie uda, że nic nie ma sensu, nic nie wyjdzie. Stale czuję porażkę, niemoc, przekonany jestem o mojej bezradności i winie. To dlatego mówienie osobie w depresji, by wzięła się w garść, jest najgorszą rzeczą, jaką można zrobić, bo ona nie jest w stanie tego wykonać i czuje się jeszcze bardziej winna z tego powodu.

To wszystko wzajemnie zakleszcza się i układa w jeden ciemny, pusty, apatyczny i pełen rozpaczy kawałek.

Czy u wszystkich występują takie objawy?

– Nie, depresja może przybierać różne formy, inaczej będzie wyglądała, gdy mamy do czynienia z pełnoobjawowym, klinicznym epizodem depresji, inaczej, gdy mamy do czynienia z reakcją depresyjną w sytuacji np. przeciążenia dotychczasowymi zadaniami, stylem życia bądź adaptacją do jakiejś istotnej zmiany życiowej. Depresja typowa to taka, która spełnia kryteria diagnostyczne zebrane w klasyfikacji chorób ICD-10 (ta obowiązuje w Polsce) bądź DSM-5 (klasyfikacja Amerykańskiego Towarzystwa Psychiatrycznego).

Depresja atypowa to taka, której specyfika będzie wybrzmiewać w tzw. przełomach psychobiologicznych, czyli naturalnych kryzysach w życiu każdego człowieka, np. przy narodzinach dziecka, w wieku dojrzewania lub w wieku bilansu życiowego.

Depresyjność atypowa może także wzrastać poza przełomami psychobiologicznymi, w momentach kryzysów nienormatywnych, a więc niedotykających wszystkich ludzi, np. śmierć kogoś bliskiego, rozwód, utrata pracy.

Wreszcie, depresja będzie się inaczej objawiać w zależności od wieku pacjenta, inaczej u dorosłych, inaczej u młodzieży i dzieci. Jednak w przypadku depresji młodzieńczej oraz dziecięcej nie mamy osobnych kryteriów diagnostycznych, posługujemy się tymi, których używamy w przypadku dorosłych, choć praktyka kliniczna jednoznacznie pokazuje, że obraz depresji jest inny u dorosłych, a inny u dzieci i młodzieży.

To znaczy jaki?

– U nastolatków i dzieci objawem depresji może być np. spadek osiągnięć szkolnych. Nie dlatego, że dziecko staje się leniwe, ale dlatego, że depresja zmienia wydolność procesów poznawczych. Dziecko gorzej zapamiętuje, zaczyna przynosić gorsze oceny, co tylko nasila jego negatywne myśli o sobie. Może pojawiać się też dysforyczność, drażliwość, wybuchowość. Dziecko zacznie sprawiać problemy wychowawcze. Objawem bardzo niepokojącym u dzieci i młodzieży jest rezygnacja z aktywności, które dotychczas sprawiały im przyjemność i radość, z hobby, z zainteresowań.

Dysforyczność to także kwestia związana z cyklem menstruacyjnym. U niektórych kobiet zaburzenia depresyjne mogą pojawiać się cyklicznie w zależności od fazy cyklu miesięcznego.

– Tak, i może to być po prostu związane z wrażliwością na zmiany hormonalne w trakcie cyklu, chociaż poziom hormonów będzie w normie. Może to być też związane z zaburzeniami, zespołem napięcia przedmiesiączkowego czy przedmiesiączkowym zaburzeniem dysforycznym…

…które diagnozuje się i można leczyć. U psychiatry lub ginekologa.

– Tak. Zespoły te wiążą się z objawami zaburzeń depresyjnych, ale będzie je od depresji różnić to, że są cykliczne, a dzięki temu kontrolowalne. Jeśli wiem, że będę doświadczać napięcia, emocjonalności, smutku, czasowej bezsenności, wiem, ile to będzie trwało i kiedy się skończy, mogę rozwinąć strategię radzenia sobie z tym. Wówczas unikniemy tego, co w depresji najniebezpieczniejsze, czyli błędnego koła bezradności i negatywnych sądów, które trzyma nas w potrzasku i sprawia, że widzimy swoją przyszłość bez możliwości zmian i szans na jakąkolwiek poprawę.

Jak więc wygląda leczenie depresji?

– Postępowania terapeutyczne są różne, aczkolwiek leczenie zawsze powinno iść wielotorowo, pacjent powinien być pod opieką psychoterapeuty oraz psychiatry. Ponieważ depresja zmienia biochemię mózgu, u niektórych osób trzeba od razu włączyć do leczenia farmakoterapię. Bez tego nie będziemy w stanie tej biochemii opanować i rozpocząć procesu terapeutycznego, który zawsze jest równoległy.

W lekkich postaciach choroby, lekkich epizodach depresyjnych, psychiatra może nie zdecydować się na farmakoterapię, ale pacjent i tak pod opieką psychiatry powinien być. Natomiast nigdy nie ma takiej sytuacji, że same leki wystarczą.

Więc jeśli rozpoznaję u siebie objawy depresji czy symptomy depresyjne, idę po pomoc. Do profesjonalisty – od tego należy zacząć.

To sytuacja idealna, widzę objawy, idę do specjalisty. Co, jeśli widzę objawy, a nie idę. Albo widzę je u kogoś, a ten ktoś nie idzie?

– To jest pytanie, dlaczego ktoś nie idzie. Trzeba by poznać uwarunkowania tych decyzji czy uników decyzji. Dla kogoś pójście po pomoc będzie oznaczało porażkę życiową, dla kogoś innego będzie niezgodne z duchowością, a dla innego oznaką słabości, tego, że sobie nie radzi. Wówczas należy najpierw, zanim taką osobę uruchomimy, by poszła po pomoc, zmierzyć się z tymi motywami. Czasami to jakieś przekonania, które wynosimy z domu rodzinnego, czasami irracjonalne lęki. Ludzie boją się, że leczenie psychiatryczne „zostanie w papierach”, że coś im w przyszłości uniemożliwi, utrudni, że jeśli są w trudnej sytuacji życiowej, spowoduje odebranie opieki nad dziećmi.

Dlatego tak duże znaczenie mają kampanie na rzecz zdrowia psychicznego i depresji, które mówią, że choroba to nie wstyd, nie słabość, nie defekt charakteru, że można ją skutecznie wyleczyć. Że terapia to nie wstyd.

A jak może wyglądać sam proces terapeutyczny?

– To zależy od pacjenta. Możemy rozpocząć np. od wspólnego tworzenia struktury dnia codziennego. Wyznaczamy wówczas z pacjentem proste dla niego do osiągnięcia cele, jak choćby zrobienie sobie samemu śniadania. Ich realizacja sprawi, że pacjent poczuje się lepiej, ponieważ zobaczy, że ten wyznaczony cel udało mu się osiągnąć. To ważny pierwszy krok.

Zawsze mówię pacjentom, że nie możemy czekać, aż poczują się na tyle dobrze, by podjąć działania. Żeby poczuć się lepiej, najpierw trzeba podjąć jakieś aktywności. Muszą być one jednak zaplanowane tak, by pacjent był w stanie je zrealizować.

Czy takie leczenie jest dostępne dla każdego?

– Myślę, że tak. Obecnie w Polsce doświadczamy dekompensacji psychicznej i wzrostu zachorowań na depresję, więc ta pomoc może nie być taka natychmiastowa. Tym bardziej namawiam, by z objawami depresji zgłaszać się wcześniej. Jeśli coś mnie niepokoi, nie mam na nic siły, mam kłopoty ze snem, pojawiają się dziwne myśli o tym, że mógłbym się nie urodzić, czyli tzw. zwiewne myśli samobójcze, to idę zasięgnąć opinii specjalisty.

Zrobienie sobie samemu śniadania to był dość jaskrawy przykład. Kiedyś w kampaniach poruszających problem depresji pokazywano osoby, które nie wychodzą z łóżka, wyglądają na zaniedbane. Czy może być tak, że ktoś choruje na depresję, a codziennie chodzi do pracy?

– Tak, osoby chore na depresję mogą pozornie normalnie funkcjonować. Ale oznacza to, że codziennie nadwyrężają się i to wyczerpanie musi mieć swoje konsekwencje. Jeśli człowiek mobilizuje się, będąc na skraju wytrzymałości, by przetrwać objawy i dewastację, która wynika z zaburzenia równowagi funkcjonowania, jeśli wciąż bierze z siebie z naruszeniem zasobów i nie zaopatruje obszarów, które wymagają leczenia, siły i zasoby życiowe zaczną się wyczerpywać i może mieć to tragiczne skutki.

Może też równolegle zacząć rozwijać się uzależnienie, czyli nastąpić proces tłumienia objawów depresji poprzez substancje psychoaktywne. To dość częste zjawisko. Ludzie sięgają po substancje psychoaktywne, które ich stymulują, ponieważ pomagają one znosić napięcie, zapomnieć, uśmierzyć ból. Niestety w rzeczywistości to jedynie wikła, nasila problem i utrudnia leczenie.

Konsekwencje mogą pojawiać się też w pracy, np. w postaci coraz większej ilości błędów, mniejszej wydolności, narastającej frustracji…

…frustracja z kolei prowadzi do kłótni, bo nie daję rady, robię błędy, ktoś musi mnie poprawiać, denerwuję się, wybucham. Wybuchowość, drażliwość nie kojarzą się z depresją.

– Trzeba pamiętać, że drażliwość to objaw depresji, który pojawia się nie tylko u nastolatków, ale także u dorosłych.

Kolejną jeszcze konsekwencją nadwyrężania się będzie to, że ludzie przestają sypiać lub ciało zaczyna chorować, wołać o pomoc. Mówimy wtedy, że cierpimy na depresję maskowaną. Depresyjność może też sprzyjać rozwojowi niektórych chorób. Jeżeli ktoś jest po zawale, a ma depresję, to ryzyko drugiego zawału zdecydowanie wzrasta.

Jakie to jeszcze choroby?

– Pierwszą taką grupą są choroby autoimmunologiczne, związane z układem odpornościowym. Układ odpornościowy bardzo mocno powiązany jest z kondycją psychiczną. Nawet zwiększona podatność na infekcje sezonowe może być objawem problemów natury psychicznej. Jeżeli długotrwale funkcjonujemy w stanie napięcia psychicznego, przewalczamy objawy depresyjne, to nasz układ odpornościowy straci swoją wydolność.

Drugą grupą są schorzenia endokrynologiczne, np. łysienie plackowate, a także wszelkie schorzenia z grupy nieswoistych zapaleń jelit. Tu czynnik psychiczny jest bardzo istotny jako ten, który zaostrza lub uruchamia spustowość choroby.

I wreszcie cała grupa objawów związanych z bólami, napięciowe bóle głowy, zaburzenia związane z czuciem, z trudnościami w sprawności mięśni, trudnościami w chodzeniu, precyzyjnych ruchach, bóle wędrujące – raz boli głowa, raz serce, żołądek, całe spektrum bólów związanych z układem pokarmowym, ale i każdym innym układem, bo nie da się nas podzielić, powiedzieć: to jest psychiczne, to jest somatyczne, a to duchowe. To wszystko jest w połączeniu.

Jak o tym słucham, to mam wrażenie, że wszystkie osoby w moim otoczeniu mają takie problemy. Czy to znaczy, że żyjemy w czasach, które temu sprzyjają, czy też, więcej wiemy, więc więcej widzimy?

– Wzrost wiedzy i świadomości, nazywanie rzeczy po imieniu, jest absolutnie tym dobrym aspektem naszych czasów. Z drugiej strony mamy rozwój technologii, pęd życia, które same w sobie nie są absolutnie złe! Są dla nas i mamy z nich korzystać. Ale, gdy podążamy za nimi bez świadomości i uważności, mogą nas przebodźcowywać, przeciążać, wyciągać z przestrzeni, które są ważne dla zdrowia i równowagi, czyli natury. Wpływają też znacząco na zmianę stylu życia i charakteru pracy.

Znajdziemy wiele publikacji, także dotyczących dzieci i młodzieży, jak choćby książka „Ostatnie dziecko lasu”, które wyraźnie mówią o tym, jak bardzo potrzebujemy kontaktu z naturą, że bez jej dobroczynnych, stymulujących elementów, rozwijają się różne psychopatologie.

Czy osobie, która widzimy, że może być w depresji, możemy jakoś pomóc?

– To zależy od stanu pacjenta. Są sytuacje dramatyczne, gdy występuje pełna dekompensacja objawowa i musimy podjąć pewne działania za pacjenta, by ratować zdrowie i życie. Istnieje więc możliwość hospitalizacji pacjenta bez jego zgody, gdy np. występuje wysokie ryzyko suicydologiczne, ryzyko samouszkodzenia. Kiedy wiemy, że chory nie jest w stanie w pełni ocenić swojej sytuacji i sięgnąć po pomoc, trzeba działać za niego.

W innych przypadkach trzeba pamiętać, że na pomoc też trzeba być gotowym. Czasem pomoc to proces. Osobom, u których obserwujemy objawy, dawajmy informacje zwrotne, że widzimy zmianę i że deklarujemy pomoc. Pomożemy pewne rzeczy zorganizować, będziemy towarzyszyć, podtrzymywać. To bardzo ważne, zwłaszcza w fazie początkowej, ponieważ człowiek w depresji bardzo często, jak sobie wyobrazi, że ma coś jeszcze organizować, gdzieś pójść, poddaje się na starcie. Choć mówimy dobrze i mądrze, samo odsyłanie, kierowanie, przekazywanie rad, bardziej przeraża niż pomaga.

Czy jest coś jeszcze?

– Bardzo promuję uważność i przyglądanie się sobie jako element profilaktyki zdrowia psychicznego. Jeśli widzimy, że coś jest inaczej niż wcześniej, doświadczamy sytuacji, które mogą być spustowe, kryzysów normatywnych i nienormatywnych, widzimy, że coś się w nas zmienia, somatycznie, w myślach, w funkcjonowaniu, w emocjach, zasięgnijmy informacji, przyjrzyjmy się ze specjalistą, co się dzieje. Bo być może na początku rzeczywiście rozwiązania terapeutyczne mogą się okazać wystarczające, a za jakiś czas już nie. Im później zaczniemy leczenie, tym dłużej będzie trwało. Pamiętajmy też, że depresja to choroba nawrotowa. A więc przepracowanie jednego epizodu nie musi całkowicie zamknąć się na tym jednym epizodzie.

Dr n.med.  Katarzyna Rojewska jest specjalistą psychologii klinicznej i psychoterapeutą, specjalistą terapii środowiskowej. Na co dzień kieruje Centralną Pracownią Psychologii Klinicznej w  Szpitalu Klinicznym nr 1 w Zabrzu gdzie pracuje z dziećmi i młodzieżą oraz rodzinami prezentującymi zaburzenia psychiczne i pochodzącymi ze środowisk zagrożonych psychopatologią oraz przewlekle chorymi somatycznie.