Gdy siedzisz w restauracji i podchodzi ktoś, kto prosi, żeby kupić mu jedzenie, pojawia się wiele myśli. Właściciele restauracji czy kelnerzy często takie osoby wypraszają lub wręcz wyrzucają. Niektórzy mówili mi, że jak dasz komuś coś raz, to będzie przychodził znowu i znowu. Nie zapominajmy jednak, że proszenie o zakupy, pieniądze i jedzenie to coś upokarzającego, każdorazowo. Rozmowa z Moniką Mraczek, streetworkerką i wolontariuszką katowickiej organizacji Futprints wspierającej osoby w kryzysie bezdomności.
Autorka: Martyna K. Piątek
Dlaczego należy mówić osoba w kryzysie bezdomności, a nie bezdomnych?
– Mówienie, że ktoś jest w kryzysie bezdomności, a nie nazywanie go bezdomnym, pokazuje, że bezdomność jest pewnym etapem w życiu tego człowieka. Człowiek znalazł się w sytuacji kryzysowej, jednak ta sytuacja nie definiuje go.
Bezdomność to kryzys, z którego można wyjść. Nie jest to jednak takie łatwe, bo bezdomność jest problemem złożonym.
Różne mogą być jej przyczyny – utrata pracy, konflikty rodzinne, śmierć lub choroba któregoś z członków rodziny, choroba psychiczna lub fizyczna, wszelkie uzależnienia, eksmisje, migracje, przeszłość kryminalna, wychowanie w warunkach skrajnej deprawacji uczuciowej – czynniki zewnętrzne i wewnętrzne. Zwykle – splot niefortunnych zdarzeń.
Pamiętam historię młodego mężczyzny, ok. 35 lat, skończył studia na kierunku ścisłym, pracował jako inżynier, konstruował statki. Niestety przez różne problemy osobiste i rodzinne wpadł w alkoholizm i wkrótce wylądował na ulicy.
Inny mężczyzna, którego pamiętam, miał rodzinę – żonę, dzieci. Miał pracę. Gdy w rodzinie pojawiły się problemy, wpadł w nałóg alkoholowy. Żona odeszła z dziećmi, stracił pracę, skończyły się pieniądze, więc stracił również mieszkanie.
„Trzy raty kredytu dzielą nas od bezdomności.”[1] Tak łatwo zostać bez domu?
– Każdy z nas narażony jest na bezdomność. Wystarczy niekorzystna sytuacja, z którą człowiek nie będzie w stanie sam sobie poradzić. Każda osoba w kryzysie bezdomności miała przecież kiedyś przyjaciół, rodzinę, marzenia, plany. Tylko zostały one zniszczone przez tę właśnie niekorzystną sytuację.
Bezdomnym nie zostaje się przecież z dnia na dzień. Następuje to etapowo[2]. Specjaliści mówią o pięciu etapach. Najpierw pojawia się sytuacja, z którą człowiek nie może sobie poradzić, mimo wielu podejmowanych działań. Często wtedy pojawia się uzależnienie. Drugi etap to ubóstwo. Trzeci to stopniowe stawanie się bezdomnym w różnych wymiarach. W tym czasie człowiek wciąż próbuje sobie radzić z trudną sytuacją – ogranicza używki, odkłada pieniądze, szuka zatrudnienia. Ma nadzieję, że to etap przejściowy, jednak stopniowo zaczyna go akceptować. Następnie pojawia się akceptacja – człowiek przestaje podejmować próby działania. Etap piąty to bezdomność właściwa. Taki człowiek jest już bardzo samotny, często odrzucony, traci swoją tożsamość, całkowicie wypada z rynku pracy, przestaje szukać pomocy.
Czy bezdomność = alkoholizm?
– Na ulicach często widzi się osoby w kryzysie bezdomności pod wpływem alkoholu, co może utwierdzać w micie, że bezdomny to alkoholik. Ale tak nie jest. Człowiek w jakimkolwiek kryzysie może zachowywać się różnie. Jeden sięgnie po alkohol, inny po narkotyki, inny będzie kompulsywnie robił zakupy, jadł czy spędzał wiele godzin dziennie w internecie. Alkohol w Polsce jest łatwo dostępny, a picie alkoholu społecznie akceptowane, może dlatego ludzie tak często po niego sięgają.
Jednak bezdomności tak często, jak alkohol, towarzyszy depresja, innego rodzaju problemy psychiczne oraz obniżone poczucie własnej wartości. Dlatego jedynym sposobem, by człowiekowi w takim kryzysie pomóc, jest pomaganie mu w odbudowaniu poczucia własnej wartości i godności.
Czy osoby w kryzysie bezdomności to głównie mężczyźni?
– Statystyki z 2019 roku pokazują, że liczba mężczyzn w kryzysie bezdomności jest nieporównywalnie większa niż liczba kobiet[3]. W organizacji, w której jestem wolontariuszką, kobiety wdziałam może cztery, mężczyzn przychodzi mnóstwo.
Przyczyn szukałabym np. w tym, że bezdomności często towarzyszy choroba alkoholowa, a picie alkoholu przez mężczyzn jest bardziej społecznie akceptowalne niż picie alkoholu przez kobiety. Kobietom także łatwiej jest sięgnąć po profesjonalną pomoc, bo mężczyźni są raczej od dziecka uczeni, żeby nie pokazywać, że jest im ciężko, że sobie nie radzą.
Znaczenie ma też kwestia bezpieczeństwa na ulicy. Kobiecie trudniej jest mieszkać w takich warunkach. Pamiętam młodą dziewczynę w kryzysie bezdomności, która przychodziła do Futprints, gdzie jestem wolontariuszką. Przychodziła z obstawą mężczyzn. Właśnie ze względu na bezpieczeństwo.
Kupowanie jedzenia, dawanie pieniędzy – to realna pomoc?
– Ja nie daję pieniędzy, ale kupuję jedzenie. Jeżeli chcesz, kup jedzenie. To na pewno sprawia, że taka osoba czuje się mniej wykluczona.
Gdy siedzisz w restauracji i podchodzi ktoś, kto prosi, żeby kupić mu jedzenie, pojawia się wiele myśli. Właściciele restauracji czy kelnerzy często takie osoby wypraszają lub wręcz wyrzucają. Niektórzy mówili mi, że jak dasz komuś coś raz, to będzie przychodził znowu i znowu. Nie zapominajmy jednak, że cały czas mówimy o człowieku takim jak my. Proszenie o zakupy, pieniądze i jedzenie to coś upokarzającego, każdorazowo. A można przecież z taką osobą umówić się, żeby np. przychodziła pod koniec dnia i wtedy dawać jej to, co możemy.
Widzę też, że ludzie jedzą pizzę, czy McDonalda, a osobie, która do nich podchodzi, idą potem kupić bułkę i pasztet w sklepie. W porządku, może być i tak, ale myślę sobie, że to przecież normalne, że każdy z nas ma czasem ochotę na pizzę czy McDonalda i taki posiłek też fajnie kupić. Więcej, słyszę czasem takie zdanie: jak ktoś podejdzie i ładnie poprosi, to oczywiście, że kupię. Mam z tym zdaniem kłopot, bo widzę w nim wyższościowe traktowanie. Wystarczy przecież, że człowiek zapyta. A czy zaprosić do środka, żeby ktoś zjadł przy stoliku obok?
– Pamiętam, że kiedyś wzięłam swoich znajomych z Fundacji do pobliskiej restauracji na obiad. Fajnie było zjeść jak równy z równym. Ale niech osoba ta nie będzie pod wpływem alkoholu, niech się nie awanturuje. Myślę jednak, że czy osoba jest w kryzysie bezdomności czy nie, to pijaną i awanturującą się kelner i tak by z restauracji wyprosił.
Gdzie nocują osoby w kryzysie bezdomności i jak spędzają dzień?
– Latem jest łatwiej, bo można nocować na ławce w parku czy gdziekolwiek indziej. Zimą jest trudniej. Ludzie często przeganiani są z klatek schodowych i innych miejsc. Zimą to są dla nich zawsze długie poszukiwania. Na tym schodzi czasem dzień. Pamiętam kiedyś mojego znajomego, pana Krzysztofa. Zaprosił mnie, żeby pokazać mi, gdzie teraz nocuje. Spał w placówce bankowej, w takiej wnęce między oknem, a drzwiami. Pracownicy placówki wiedzieli o tym, był z nimi dogadany. Przychodził tylko wieczorami, żeby się przespać.
W ciągu dnia często też jeżdżą za tym, co pozwoli im zrealizować swoje podstawowe potrzeby. We wszystkich dużych miastach w Polsce działa wiele organizacji, które pomagają. Zwykle ludzie wiedzą, gdzie i o której godzinie dostaną posiłek, gdzie ubranie, gdzie wsparcie. I tak za tym jeżdżą. Jeżdżą też między miastami w poszukiwaniu lepszego życia, może pomocy, może pracy.
Jak naprawdę pomóc?
– Jeśli ktoś ma do tego serce i czuje powołanie, cały czas można wspierać finansowo wybrane organizacje. Można też zostać wolontariuszem w organizacji lub wspierać placówki niematerialnie. Jest także potrzeba budowania czystych, zadbanych łaźni i noclegowni.
Warto znać organizacje i miejsca, w których w naszym mieście osoby w kryzysie bezdomności mogą uzyskać pomoc i móc je do takiego miejsca pokierować. W Katowicach nasza organizacja rozdaje informatory, w których znajdują się adresy tych miejsc oraz np. godziny wydawania posiłków.
Ludzie odtrącają ludzi w kryzysie bezdomności, bo tak jest łatwiej. Łatwiej jest udawać, że problemu nie ma. To tak, jak łatwiej jest myśleć, że mięso magicznie pojawia się na naszym talerzu, niż prześledzić jego drogę do naszego talerza. Gdy ktoś na ulicy prosi o pieniądze, łatwiej powiedzieć: odejdź, bo jeśli zaczniesz z nim rozmawiać, wystawisz się na trudne emocje – przykrość, smutek, współczucie, bezradność. A tego nie chcemy.
– Fajnie by było, w idealnym świecie, każdemu okazywać dobro i szacunek i „miłować bliźniego swego jak siebie samego”. Ale nie każdy musi pomagać bezdomnym, rozdawać jedzenie, rozmawiać z obcymi. Różni ludzie mają inną wrażliwość na różne problemy. Warto jednak dbać o tych ludzi, którzy wypadają z systemu. A im bardziej jesteś wrażliwy na jeden problem, tym bardziej uwrażliwiasz się na inne.
Jeżeli chcesz pomóc komuś w kryzysie bezdomności, musisz zrozumieć, dlaczego ta osoba straciła poczucie godności, a następnie pomóc jej je odbudować. Dlatego w Futprints pomagamy zaspakajać podstawowe potrzeby życiowe, a przede wszystkim budujemy długotrwałe relacje. Razem jemy, razem spędzamy czas.
[1] https://warszawa.wyborcza.pl/warszawa/7,54420,25926679,klase-srednia-od-bezdomnosci-dziela-trzy-raty-kredytu-czy-czeka.html
[2] http://www.gwsh.gda.pl/uploads/oryginal/3/3/5a4a8_113-128_Moraczewska.pdf
[3] https://empatia.mpips.gov.pl/bezdomnosc
Martyna K. Piątek
Filolożka, dziennikarka i redaktorka. Interesują ją tematy społeczne, feminizm i prawa zwierząt.